czwartek, 26 lutego 2015

Ośmiornice, mątwy i ocean

Dawno nie pisałam, bo czas goni nieubłaganie a potrzeby przyrodniczo-chemiczne u dzieci ogromne ostatnio. Nie wyrabiam się czasowo by posty pisać tyle zajęć przygotowuję :)
Jaś chciał poszerzyć wiadomości odnośnie ośmiornic... Okazało się, że chodzi o temat "czy ośmiornice produkują atrament?" Ośmiornice miały być w Biedronce ale okazało się, że zostały wykupione... Pomyślałam, że zabiorę do szkoły inne owoce morza, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Kupiłam małże złowione w północno-zachodnim Oceanie Spokojnym, oraz krewetki :) 

Na globusie sprawdzaliśmy skąd są nasze małże. Zaglądaliśmy do ich środka, omawialiśmy budowę. Pod mikroskopem Oskar oglądał inne wodne żyjątko - rozwielitkę. Dodatkowo w preparatach zoologicznych znaleźliśmy fragment czułki krewetki :) 
Omówiliśmy działanie woreczka czernidłowego u głowonogów, o zasłonie "atramentowej" którą stosują mątwy i ośmiornice kiedy uciekają przed drapieżnikiem. Wykonaliśmy "zasłonę dymną" w zlewce z wodą. Pipetka z barwnikiem była głowonogiem :)

Dzieci zapisały wyrazy na tablicy, rysowały mątwy i ośmiornice. Zabawa na całego. Potem bawiliśmy się matematycznie licząc przyssawki na mackach. Ja również dostałam zadanie od Szymona, który wyniki mnożenia postanowił zapisać rzymskimi liczbami. 

Następnie otwieraliśmy małże i uzyskiwaliśmy z nich muszle, które posłużyły do stworzenia oceanów w słoikach :) Sypaliśmy piasek, nalewaliśmy wodę z barwnikiem spożywczym a następnie olej, czasem w odwrotnej kolejności. Robiliśmy sztorm... Dzieci zauważyły, że patrząc na ciecz z góry widać zielony kolor, który powstał z niebieskiej wody i żółtego oleju. Niezależnie od sztormu olej zawsze na wierzch wypływał. Potem było dolewanie wody do oceanu, która łączyła się z wodą pod olejem. Dosypywanie piasku, czy wkładanie rybek z papierków, które nie chciały zatonąć. Rozwiązaniem było zawinięcie niewielkiej ilości plasteliny. Gdy pojawiła się plastelina powstał wąż morski, którego Szymon ze Stasiem zmierzyli linijką. Okazało się, że ma ponad metr długości.  

Olej z rąk zmywał się tylko przy pomocy mydła. Sama woda nie wystarczała. Doskonale natomiast olej z rąk wchłaniał się w bluzki, spodnie i spódnice... 

A na koniec usmażyliśmy krewetki i zjedliśmy. Wspaniały dzień doświadczania. Uwielbiam takie zajęcia. 



























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz