sobota, 7 grudnia 2013

Wolna Szkoła

PISA CELE SZKOŁY

Tekst w całości pochodzi ze strony 

Kilka dni temu ogłoszone zostały wyniki badań PISA za 2012 rok. Ministerstwo Edukacji oraz jego agendy przedstawiły je jako wielki sukces polityki edukacyjnej. Optymistyczny ton podchwyciły media, lansując podnoszącą na duchu interpretację słuszności obranej drogi reform.
Akcentowano wysokie pozycje polskich uczniów w zestawieniach, skoki w kolejnych kategoriach, wzrost kompetencji w poszczególnych grupach. Nagłówki krzyczały: „Najlepsi mogą się uczyć od nas!”, "Polscy uczniowie w światowej czołówce", „Gonić Azjatów! W Europie nie mamy już się z kim ścigać” (z tym ostatnim może być ciężko, kiedy zobaczymy, jaka obsesja towarzyszy kształceniu młodych Koreańczyków). 

Czy jednak rzeczywiście mamy powody do dumy? Czy samozachwyt jest uzasadniony? Czy eksperyment na oświacie istotnie zakończył się spektakularnym sukcesem? Wszystko zależy od tego, jak zdefiniujemy cele szkoły. Jeśli uznamy, że jej istotą jest obróbka uczniów służąca osiąganiu dobrych wyników na egzaminach (ustandardowionych, zuniformizowanych, opartych na metodzie testowej), to rzeczywiście można mieć duże podstawy do zadowolenia.

Polscy uczniowie z roku na rok coraz lepiej rozwiązują testy. W tej dziedzinie jesteśmy bliscy perfekcji. Jest to zresztą efektem konsekwentnego realizowania pewnej strategii. Od kilkunastu lat nauczanie w polskiej szkole redukowane jest do roli kursu przygotowawczego do różnego rodzaju egzaminów (szóstoklasisty, gimnazjalnego, maturalnego). Nasz system egzaminacyjny oparto na procedurach metodologicznych PISA - co tłumaczy osiąganie przez polskich uczniów coraz wyższych not w badaniach. Dostosowaliśmy naszą edukację do zewnętrznych standardów.

Jeśli jednak cele szkoły określimy bardziej sensownie (choćby pragmatycznie - jako przygotowanie młodego pokolenia do radzenia sobie w otaczającej rzeczywistości, nie wspominając o paradygmacie wolnościowym czy personalistycznym), to pojawiają się poważne wątpliwości. Można przytaczać dziesiątki badań diagnozujących zagubienie polskich nastolatków, brak zaangażowania obywatelskiego, niskie kompetencje intra- i interpersonalne, trudności w komunikowaniu, niezdolność do kolektywnego działania, a w konsekwencji rosnące trudności z odnalezieniem się na rynku pracy, mimo coraz wyższych kwalifikacji formalnych (czytaj papierkowych). 

Nie ulegając euforii wynikającej z pobieżnego odczytania wyników PISA, warto głębiej wczytać się w treści zawarte w raporcie. Bardzo interesujące dane zawiera rozdział "Students'Engagement, Drive and Self-Beliefs". Pokazuje on, że polscy uczniowie pozbawieni są motywacji, zaangażowania, poczucia przynależności do społeczności szkolnej. Gimnazjaliści nie czują się w szkole spełnieni, nie mają przekonania, że przygotowuje ich ona do codziennego życia, nie czerpią satysfakcji z uczenia się, nie znajdują w niej impulsów do samodzielnego rozwoju...

Przykładowo. Polska jest na samym spodzie rankingu mierzącego poczucie przynależności uczniów do szkoły. Podobnie przedstawia się sytuacja w zestawieniu obejmującym przekonanie o sensowności podejmowanych w niej działań. I dalej - procent uczniów, którzy odpowiedzieli pozytywnie na pytanie: "Czy czujesz się szczęśliwy w szkole?" jest jednym z najniższych na świecie (najniższy jest w Korei Południowej, na której zdajemy się wzorować). Nie inaczej wyglądają dane dotyczące motywacji.

Jak widać zdolność precyzyjnego wpasowania się w klucze odpowiedzi nie przekłada się na poczucie satysfakcji. Polscy uczniowie rzeczywiście coraz lepiej rozwiązują testy. Jednocześnie coraz mniej czują się związani ze szkołą i coraz bardziej narasta w nich przekonanie o absurdalności działań w niej podejmowanych. Szkoła postrzegana jest przez uczniów jako instytucja służąca przygotowaniu do egzaminu. Dobry rezultat ma im zagwarantować miejsce na prestiżowej uczelni i wysoko płatną pracę. Taka motywacja grozi powstaniem pokolenia zewnętrzsterownego, pozbawionego autentycznych (autonomicznych) aspiracji do nauki, przekonania, że dzięki temu odkrywają samych siebie i lepiej rozumieją otaczający świat. 

Zarysowuje się w związku z tym wiele pytań: Czy polska szkoła przygotowuje uczniów do zarządzania swoim rozwojem? Uczy jak samodzielnie organizować czas przeznaczony na naukę? Wytyczać indywidualną ścieżkę kształcenia? Czy pomaga w zrozumieniu własnego "ja"? W rozpoznawaniu potrzeb i możliwości? Diagnozowaniu mocnych i słabych stron? Czy buduje w uczniach poczucie sprawstwa, odpowiedzialności za własne życie? Czy uczy dokonywania wyborów, przewidywania i ponoszenia ich konsekwencji? Czy rzeczywiście rozwija niestandardowe, kreatywne myślenie? Czy kształtuje solidarność, empatię, zdolność do współpracy? Czy budzi ciekawość, pasję odkrywania świata, wpływania na jego zmianę? Czy umożliwia realizację zainteresowań, zaspokojenie potrzeb, poszukiwania własnej drogi do szczęścia? Można obawiać się, że większość z nich ma charakter retoryczny.
Pora zatem zastanowić się jakiej szkoły naprawdę chcemy dla naszych dzieci? Fabryki o stosunkowo wysokim standardzie jakości, wypuszczającej rzesze podobnie myślących i działających absolwentów, wyposażonych w kompetencje wystarczające do wykonywania narzuconych odgórnie zadań (mniej lub bardziej złożonych)? Czy szkoły rozumianej jako otwarta przestrzeń uczenia się, w której uczeń jest twórczym podmiotem, odpowiedzialnym za swój rozwój, czerpiącym radość z nauki, zdolnym do kierowania własnym życiem? Pytanie to warto uczynić podstawą refleksji o polskim systemie edukacji.


Tomasz Tokarz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz